czwartek, 12 lutego 2015

68. Injuries


-         Hej – przywitałam Justina i Za.
Sammie im pomachała.
-         Cześć – odpowiedzieli.
-         Gdzie byliście? – zaczęłam przesłuchanie.
-         Na zewnątrz – powiedział Justin.
-         Wiem, że byliście na zewnątrz, Justin. Gdzie byliście?
-         Znaleźć Orlando! – prychnął.
-         Cóż… - czekałam, aż kontynuuje.
-         Nie znaleźliśmy go. Wyszedł z siłowni – Za usiadł na kanapie.
-         Dzięki Bogu – spojrzałam na sufit.
-         Idę tam jutro. To jeszcze nie koniec – zadeklarował Justin.
-         Czemu nie możesz odpuścić? Co się stało, to się nie odstanie.
-         Marissa, mam dosyć gadania o tym! Zaczyna mnie już boleć głowa – szedł w stronę schodów.
-         Jesteś niepoważny, zajmując się czymś, co już się stało. Odpuść sobie, zanim zrobisz coś głupiego – powiedziałam.
-         Bronienie mojej dziewczyny nie jest głupie!
-         Jest głupie, bo nie chcę być broniona. Mogę się, do cholery, bronić sama. Wiem, że chcesz mnie chronić, ale zostaw to, proszę – błagałam.
-         On musi wiedzieć, że to wszystko nie jest w porządku. Ma cię zostawić w spokoju, albo będzie miał ze mną do czynienia.
-         A jakie są szanse, że go znowu zobaczę? – wzruszyłam ramionami.
-         Mieszka tutaj tak samo, jak i my. Co z tego, że pojedziemy w trasę, skoro i tak tu wrócimy. To nasz dom i on będzie się kręcił dookoła, co oznacza, że BĘDZIESZ się z nim widziała! – krzyknął.
Potrząsnęłam głową, ale wiedziałam, że ma rację.
-         To gówno musi się skończyć.
-         Szczerze, nie chcę igrać z prawem – wywróciłam oczami.
-         Koniec. Rzucam to – uległ.
-         Naprawdę?
-         Tak, Ri. Jeśli tego chcesz.
-         Dziękuję – westchnęłam.
Justin poszedł na górę.
-         Idź z nim porozmawiać – zasugerowała Sammie.
Nie miałam na to ochoty. Justin był wkurzony i nie miałam już na to siły. W końcu wstałam i weszłam po schodach. Dostałam się do pokoju i zobaczyłam leżącego Justina na łóżku z zamkniętymi oczami. Podeszłam i usiadłam koło niego. Przybliżyłam się i pocałowałam jego wargi, po czym potarłam klatkę piersiową.
-         Kocham cię – powiedziałam.
Chłopak otworzył oczy i powiedział:
-         Też cię kocham.
-         Wiem, że zrobisz dla mnie wszystko, żeby mnie chronić, ale nie chcę, żebyś jeździł po całym mieście, żeby kogoś pobić – bawiłam się palcami. – Nie chcę, żebyś wdawał się w bójkę, nie potrzebujemy tego. Byłoby jeszcze gorzej. Więc tak, ty próbujesz mnie chronić mnie, a ja ciebie – kontynuowałam.
-         Wiem, kochanie. Po prostu nienawidzę myśli, że cię dotykał. Po tym wszystkim, przez co przeszłaś nie chcę widzieć twoich ust na jego. Chcę skopać mu dupę po raz kolejny. To zamierzałem zrobić, jakbym go spotkał. To dobrze, że go nie znalazłem.
-         Bardzo dobrze. Zachowywaliście się, jakbyście mieli go zabić – powiedziałam.
-         Ale jeśli go spotkam…
-         Miejmy nadzieję, że nie.
-         Jak twoja ręka?
-         Dobrze – spojrzałam na nią.
-         Już nie jest czerwona – potarł mój nadgarstek.
-         To mnie nie bolało, on mnie tylko chwycił.
-         Jesteś taka delikatna.
-         Jestem bardzo mocna, Bieber. Walnęłam go kluczami w twarz – delikatnie uderzyłam go w klatę dla zabawy.
-         Chcesz mnie też skrzywdzić?! – chwycił się swojej nienaruszonej klatki piersiowej.
-         Miałeś gorsze urazy.
-         Na przykład?
-         Moje paznokcie wbijające się w twoje plecy – uśmiechnęłam się cwaniacko, podczas gdy moje palce bawiły się na jego klacie.
-         Moje ulubione obrażenia – na jego twarzy też pojawił się cwany uśmiech.
-         Jest mnóstwo powodów, dla których je robię. Jesteś strasznie seksowny, jak się denerwujesz.
-         Oh, naprawdę? Myślę, że powinniśmy dodać ich trochę – Justin wstał i pocałował mnie w szyję.
-         Mamy towarzystwo.
-         Okej, więc… - chwycił moją twarz i umieścił swoje wargi na moich.
-         Mogą nas usłyszeć – powiedziałam wprost do jego ust.
-         To nic, czego wcześniej nie słyszeli – pocałował mój policzek, zjeżdżając na dół.
Zeskoczyłam z łóżka, zamknęłam drzwi i wróciłam do Justina. 
___________________________________
Hej! Podoba Wam się rozdział? Napiszcie cokolwiek, bo to bardzo motywuje. Może być krytyka, Wasz nick na tt, cokolwiek. Dobijemy do 40k wyświetleń?
Cieszycie się z maratonu? Jak tak to napiszcie tweeta z hashtagiem #MaratonZBodyRock , może więcej osób do nas dołączy! :D 

Jeśli wygodniej Ci czytać na wattpadzie to tu <LINK>.
Zapraszam na nowe tłumaczenie, które tłumaczę wraz z 6 innymi dziewczynami z twittera KLIK  
Do jutra misie! 

PS: Smacznych pączków! Ile dzisiaj zjecie/zjedliście? :D  

14 komentarzy:

  1. Hah.. kolejny rozdzial zapowiada sie ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah ta końcówka najlepsza.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak dobrze, że Justin go nie spotkał ! jest świetnie!
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  4. o nieee, czuje że kolejny rozdział będzie +18 XD
    @opshxmmings

    OdpowiedzUsuń
  5. ow Justin jest taki uroczy czekam na kolejny rozdział

    @JB_ANGEL0

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze ze Justin go niespotkał

    @hejkabieber_

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział czekam na kolejny

    @swaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny. Ulżyło mi, kiedy dowiedziałam się, że Justin jednak go nie znalazl. Nie chcę żeby miał problemy. Czekam na kolejny. Kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochani 😭🙈❤️👌 zjadłam dzisiaj 3 i mam dosc. Dziekuje i czekam do jutra ❤️

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie zjadlam zadnego bo gruba :(. Rozdział jak zwykle świetny <3333. Pomysl z maratonem byl jeszcze lepszy <33. @JuliaLyssowska

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze , że Justin i Za nie znaleźli Orlando. Cały rozdział genialny jak zawsze, a końcówka najlepsza :D strasznie się cieszę z maratonu. Uwielbiam tego bloga ! <3

    OdpowiedzUsuń