niedziela, 8 lutego 2015

65. Errands


Wykończona po ostatniej nocy nie pamiętałam nawet, kiedy zasnęłam. Ciężkie powieki zmniejszyły moją widoczność. Otworzyłam oczy tak szeroko, jak tylko umiałam. Pierwsze, co pojawiło mi się przed oczami, to czerwone cyferki. Była 12:37. Jęknęłam i odwróciłam się na drugi bok, przez co zobaczyłam, że nie ma Justina. Strudziłam się, żeby usiąść, pomimo bólu całego ciała.
-         Cholera – mruknęłam. – Justin? – zawołałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Owinęłam się prześcieradłem i wstałam z łóżka. Przytrzymałam się go, żeby sobie pomóc. Następnie potruchtałam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Gdy byłam już czysta, umyłam zęby i załatwiłam resztę spraw w łazience. Oparłam się o ścianę, zamknęłam oczy i przypomniałam o każdej chwili zeszłej nocy. Ziewnęłam, a mój brzuch zaburczał, prosząc o jedzenie.
Ubrałam się i zmieniłam prześcieradło, po czym do moich nozdrzy dostał się słodki zapach, więc postanowiłam to sprawdzić. Dotarłam do kuchni i do mojego chłopaka. Zakradłam się za nim, oplatając ręce wokół jego bioder.
-         Dzień dobry, kochanie – pocałowałam go w szyję.
-         Hej, babe – odwrócił się i cmoknął mój policzek.
-         Gotujesz?
-         Taaak.
-         Dla mnie? – uśmiechnęłam się.
-         A dla kogo miałbym to robić?
-         Za – zmarszczyłam brwi, a on się zaśmiał i kontynuował swoją robotę.
-         Pomóc ci w czymś?
-         Nie, daję radę. Pozwól mi zapunktować u ciebie.
-         Zapunktowałeś wystarczająco w nocy – uśmiechnęłam się.
-         Mówiąc o ostatniej nocy… - czekałam, aż dokończy. – Jak dajesz radę chodzić? – puścił mi oczko.
-         Jestem tancerką. Mam mocne nogi, ale jestem trochę obolała – uśmiechnęłam się cwaniacko.
-         Bardzo długo spałaś, miałaś czas na zregenerowanie.
-         Nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam – wyznałam.
-         Zostawiłem cię na 10 sekund, a gdy wróciłem chciałem zrobić rundę drugą, ale już spałaś. Nie nadążasz za mną, kochanie – chłopak potrząsnął głową.
-         Próbowałam – ugryzłam się w policzek.
-         Byłaś niesamowita, kwiatuszku – pocałował mnie w usta.
-         Chcę być lepsza dzisiaj – przygryzłam jego wargę.
-         Tak szybko? Myślałem, że jesteś obolała.
-         Oh, cóż – uśmiechnęłam się.
Kilka godzin później postanowiłam sprawdzić telefon. Wbiegłam po schodach po to i chwyciłam ze stoliku, po czym zobaczyłam wgniecenie w ścianie. Rama z tyłu łóżka była do wymienienia.
-         Wow – przejechałam po niej palcami.
Kiedy skupiłam uwagę na mój telefon, zobaczyłam kilka wiadomości i połączeń od Orlando. Wybrałam numer Scott’a.
Ja: Hej Scott, jak tam?
Scott: Hej, Ri. U mnie super, jak się czujesz?
Ja: Świetnie, nie było lepiej. Zastanawiałam się, czy mogłabym przyjechać do ciebie i zabrać swój samochód.
Scott: Pewnie, kiedy chcesz. Zawsze jestem na miejscu. Możesz mnie złapać i opowiedzieć, co się dzieje w twoim cudownym życiu.
Ja: Będę za chwilę.
Scott: Ok.
Rozłączyłam się, schowałam telefon do kieszeni i zeszłam na dół. Justin zakładał buty.
-         Gdzie idziesz?
-         Do studia, chcesz iść ze mną?
-         Mam kilka spraw do załatwienia, ale postaram się zrobić to jak najszybciej. Możesz podwieźć mnie do domu Scott’a, żebym odebrała swój samochód?
-         Pewnie, chodźmy – skierowaliśmy się w stronę drzwi.
Kilka minut później dotarliśmy na miejsce.
-         Do zobaczenia za około godzinę.
-         Nie spiesz się.
-         Kocham cię – pocałowałam go, a on się odwdzięczył.
-         Też cię kocham – wyszłam z auta i pomachałam do chłopaka, gdy odjeżdżał.
Następnie podeszłam do swojego samochodu i przytuliłam go.
-         Widzę, że się stęskniłaś za swoim cackiem – przeszkodził mi głos mężczyzny.
-         Za tobą też, nie martw się – przytuliłam Scott’a.
-         Ja też tęskniłem. Spotykasz się z Bieber’em? Kiedy to wszystko się stało? – uśmiechnął się szeroko.
-         Kilka miesięcy temu – uśmiechnęłam się nieśmiało.
-         Wyglądasz na szczęśliwą.
-         Nie mam powodów do zmartwień. Byłam w siódmym niebie przez ten ostatni czas i to tobie powinnam dziękować.
-         Nie, wyszłaś do ludzi i podążałaś za marzeniami. Ja cię tylko wspieram.
-         Nie doszłabym tak daleko bez ciebie. Mocno we mnie wierzyłeś – zaczęłam się wzruszać.
-         Awww – ponownie mnie uściskał. – Jestem z ciebie taki dumny. Kocham cię – potarł moje plecy.
-         Też cię kocham, Scottie.
-         Jesteś jakby nową osobą. Spokojniejszą, pewniejszą siebie. To przez miłość. Bieber musi cię dobrze traktować.
-         Jest dla mnie wszystkim.
-         Wow. Nigdy nie słyszałem od ciebie takich słów.
-         Teraz inaczej na wszystko patrzę. Justin otworzył mi oczy – wytarłam łzy.
-         To świetnie. Więc, gdzie się teraz wybierasz?
-         Muszę zmienić numer telefonu – przewróciłam oczami.
-         Czemu?
-         Orlando wie, że mam wolne i dobijał się do mnie. Justin go nienawidzi, więc muszę się tym zająć.
-         Był tutaj ostatnio.
-         Szukał mnie? – zmarszczyłam brwi.
-         Tak. Naprawdę chce się z tobą zobaczyć.
-         Nie chcę mieć z nim nic do czynienia, więc nie podawaj mu jakichkolwiek informacji do skontaktowania – bawiłam się swoim palcem.
-         Zaufaj mi, nie podam. Chodzi teraz z April.
-         Erm… Ta. Zdradzał mnie z nią, więc nie jestem zaskoczona. Mam nadzieję, że jej nie uderzy.
-         Uderzył cię?!
-         Tak… - odgarnęłam włosy z twarzy.
-         Skopię mu dupsko, jak tylko go zobaczę. Widziałem, jak się bił z Justinem, ale nie wiedziałem, że to przez to.
-         Nie, przestań już. To było kiedyś.
-         Cieszę się, że idziesz dalej.
-         Ja też – uśmiechnęłam się.
Nagle mój telefon zadzwonił i na ekranie pojawił się napis „Orlando”.
-         Muszę się tym zająć. Do zobaczenia – pocałowałam go w policzek i poszłam do samochodu.
-         Bezpiecznej drogi! – krzyknął.
Pomachałam mu i odjechałam.
Po około dwudziestu minutach w Verizon*, w końcu zmieniłam numer. Wskoczyłam jeszcze do Starbucks’a po herbatę, a gdy wyszłam, oparłam się o ścianę i chwyciłam powietrze. Wokół było kilka dziennikarzy, ale zajęli się bardziej interesującymi ludźmi.
Zadzwoniłam do Justina i powiedziałam, że już wracam. Szłam do samochodu, kiedy usłyszałam:
-         Kopę lat, Marissa – zamknęłam lekko oczy, gdy dobijający mnie, znany głos dobiegł do moich uszów.
Odwróciłam się, po czym zobaczyłam mojego byłego, Orlando.

Verizon* - sieć telefonów komórkowych. Coś typu Orange, Play itp. 
_____________________________________
Hej! Podoba Wam się rozdział? Napiszcie cokolwiek, bo to bardzo motywuje. Może być krytyka, Wasz nick na tt, cokolwiek. 
Wstawiam nowe rozdziały w każdą niedzielę, ALE JUTRO ZACZYNAMY MARATON Z BODY ROCK, YAAAY!
Zapraszam do obserwowania na twitterze @BodyRockPL 
Jeśli wygodniej Ci czytać na wattpadzie to tu <LINK>.
Zapraszam na nowe tłumaczenie, które tłumaczę wraz z 6 innymi dziewczynami z twittera KLIK  
Do następnej! :D
 

6 komentarzy:

  1. Żeby on jej tylko nic nie zrobił :o Justin ruszaj na ratunek !!! czekam na następny :) jutro będzie kolejny rozdział !?!?!?!? taaaaaaaaaaaak!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ajidasids oby ten Orlando nic nie zrobił Marissie i tak maraton nie mogę się już go doczekać :)
    Mam nadzieje ze będziesz kontynuowała kolejną cześć a jak nie to będę prosić wszystkich ludzi którzy znajdą dobrze angielski o tłumaczenie tego opowiadania,jak pierwsza część ma się skończyć porażką to ja tego nie przeżyje aaidaisdmajisd
    Świetny rozdział jak zawsze
    @JB_Angel0

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja mam nadzieje ze ten cały Orlando nie zrobi jej nic ;/
    Ona i Justin są tacy słodcy i aww,i maraton o tak już nie mogę się doczekać.Czekam z niecierpliwością na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Ferie sa takie cudowne! Nic nie robisz oprócz sprzątania i jeszcze niedługo maraton! Żyć nie umierać !❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Chociaż mógłby być trochę dłuższy, ale wiem, że to nie zależy od ciebie. Mam nadzieje, że Orlando nic jej nie zrobi i tylko porozmawiają jak już. Tak w ogóle Justin jest słodki. Jeeej maraton. Czekam na następny. Kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech ten Orlando spierdala
    @opshxmmings

    OdpowiedzUsuń