niedziela, 18 stycznia 2015

62. Play House


Obudziłam się, czując kogoś bawiącego się moimi włosami. Strudziłam się, żeby otworzyć ciężkie powieki. Z powrotem je zamknęłam i ziewnęłam. Gdy ponownie je rozwarłam rozejrzałam się i zauważyłam parę Suprów*.

Uśmiechnęłam się, po czym znowu zamknęłam oczy.

-         Wstałaś szczęśliwa? – spytał Justin.

-         Nie mam powodów, żeby się złościć – odpowiedziałam.

Chłopak kontynuował zabawę moimi włosami, a ja podrapałam się po plecach.

-         Niedługo lądujemy.

-         Już jesteśmy w LA?

-         Prawie – powiedział.

Usiadłam i wyjrzałam przez okno.

-         Dobrze się spało?

-         Tak. A ty się trochę zdrzemnąłeś?

-         Ta.

-         Najwyższy czas, żebyś wstała! – z tyłu Sammie kopnęła moje siedzenie.

-         Co chcesz? – spojrzałam na nią.

-         Nic, po prostu spałaś wieki.

-         Mogłaby równie dobrze dalej spać, bo jak wylądujemy nie zobaczymy jej i Justina za dużo – przedrzeźniał się Za. Siedział po drugiej stronie.

Za i Justin przybili sobie żółwika i zaczęli się śmiać.

-         Przestańcie! – uderzyłam Justina w klatę. – Jesteście tacy żenujący – skrzyżowałam ramiona i poprawiłam się na fotelu.

-         Przestań być taka nieśmiała, kochanie – uszczypnął mój policzek.

-         Przestań być taki nieśmiały, kochanie – przedrzeźniłam go i spojrzałam przez okno.

-         Ri – powiedział, a ja go zignorowałam. – Pocałuj mnie.

-         Nie – nie patrzyłam się na niego.

-         Proszę.

-         Nie.

-         No dobra – oparł się z powrotem o swoje siedzenie.

Ostrożnie kątem oka spojrzałam, co Justin robił. Gapił się na mnie. Odwróciłam wzrok, a po chwili chłopak chwycił moją twarz i zaatakował, zabierając kilka buziaków.

-         Justin! – pisnęłam i zaczęłam się rzucać.

Ześlizgnęłam się na fotelu, a on na mnie wskoczył. Próbowałam go zepchnąć, ale moje ciało było na to za słabe w porównaniu do jego. Oboje wylądowaliśmy na podłodze. Justin zaczął mnie łaskotać, po czym pocałował mnie w szyję.

-         Justin! – chciałam go odepchnąć.

-         Pocałuj mnie – przestał i spojrzał na mnie.

Zmarszczyłam usta, a on złączył je z moimi. Przysunął moje biodra bliżej i delikatnie otarł o swoje.

-         Justin! – z trudem złapałam powietrze. Wstał i z powrotem usiadł na swoje miejsce.

-         Dziwak – mruknęłam.

-         Co? – zapytał.

-         Słyszałeś – również wstałam i usiadłam.

-         Lądujemy! – cieszyła się Sammie.

-         Samolot się tylko obniża, idiotko – zmarszczył brwi Za.

-         Samolot powinien się pospieszyć, żebym mogła się wydostać od ciebie, dupku – rzuciła.

-         Przestań kłamać. Wiesz, że mnie chcesz. Będziesz krzyczeć moje imię codziennie podczas tych wakacji.

-         Nigga, chciałbyś.

-         Nie – powiedział Za.

-         Zamknąć się! – krzyknął Twist.

Zaśmiałam się, po czym poczułam kopnięcie w moje siedzenie. Odwróciłam się, wstałam na moim fotelu i uderzyłam ją w uda. Usłyszałam ponowne uderzenie, ale tym razem mnie. Mój tyłek zaczął mrowić.

-         Usiądź – zaśmiał się Justin.

-         Justin, to bolało!

-         Bo miało – uśmiechnął się cwaniacko.

-         To będzie długi tydzień – powiedziałam, a on się uśmiechnął.

Sammie pobiegła na przód samolotu. Zanim się zorientowałam była już na zewnątrz i tańczyła. Zeskoczyłam z maszyny i dołączyłam do niej.



Kilka godzin później wszyscy się rozstaliśmy. Sammie poszła do swojego mieszkania, Fredo złapał samolot do Jersey. Twist poleciał do Miami, a Za poszedł ze mną i Justinem. Minęliśmy mnóstwo dziennikarzy i fanów po drodze do Justin domu. Paparazzi byli bardziej dzicy, niż w Europie. Wiedziałam, że ciężko będzie mieć chociaż trochę prywatności w tym tygodniu.

Justin chwycił moje torby, a ja poszłam za nim.

-         W którym pokoju chcesz zostać? – zapytał.

-         Myślałam, że śpię z tobą – wskazałam jego pokój.

-         Chciałem się upewnić – uśmiechnął się i wszedł do niego. – Jak dobrze być z powrotem w domu – wyciągnął się na swoim łóżku.

-         Aha, tak. To tu się wszystko zaczęło – uśmiechnęłam się i dołączyłam do niego.

Położyłam się i pocałowałam jego usta.

-         Dziękuję, że pozwoliłeś mi tu zostać.

-         Nic nie mów, babe.

-         Więc, gramy w dom?

-         Tak i jesteś moją żoną.

-         Lubię to – uśmiechnęłam się, a on wstał i połączył nasze usta.

-         Jesteś słodka.

-         Dziękuję, mężu.

-         Nie ma za co, moja żono – musnął moje wargi ponownie, sprawiając, że się zaczerwieniłam.

-         Jestem przez was chory – Za udawał, że się dławi podczas stania w drzwiach.

-         Ten dom jest ogromny, a ty musisz byś akurat z nami? – z łóżka wstał Justin.

-         Tylko zwiedzałem – wzruszył ramionami i odszedł.

-         Będę na dole, jeśli będziesz mnie potrzebowała – Justin poszedł za Za.

Poświęciłam trochę czasu na rozpakowanie się i uporządkowanie wszystkiego w szafie, która była mniej więcej takiego rozmiaru, jak cały jego dom. Następnie wybrałam się na wycieczkę po pokoju. Zdecydowanie nie było mu potrzeba tyle szaf i butów. W pewnym momencie moją uwagę zwrócił głos pochodzący z telewizora.

-         Gwiazda popu, Justin Bieber i jego dziewczyna tancerka, Marissa Small zamieszkali razem. Czy to nie dzieje się za szybko? To początek końca uch związku? Brzmi, jak przepis na porażkę. Z drugiej strony… - skupiłam uwagę na czymś innym.

-         Ludzie nie mają pojęcia, o czym do cholery mówią – wywróciłam oczami.

Skończyłam rozpakowywanie się i chwyciłam mój telefon. Sprawdziłam twitter’a i zobaczyłam „Welcome back Justin” w trendsach. Jak słodko.

Sprawdziłam moje powiadomienia i było tam dużo różnych tweetów. Nienawiść, miłość, pytania o moją i Justina relację. Typowe. Tweetnęłam „Świetne uczucie być z powrotem w LA. Nie mogę się doczekać następnego wolnego tygodnia J”, po czym wylogowałam się i włożyłam telefon do kieszeni.

Wyszłam z pokoju, żeby znaleźć Za i Justina. Przeszłam przez korytarz, szukając schodów. Odwróciłam się, po czym ujrzałam kolejny korytarz. Zgubiłam się. Mój telefon zaczął wibrować. Wyciągnęłam go, po czym zobaczyłam wiadomość od Orlando. Oh, kurwa nie.

„Tęsknię za tobą. Słyszałem, że jesteś z powrotem w LA. Chciałbym się spotkać i porozmawiać.”

Czy ten gościu jest nienormalny? Czemu miałabym chcieć go widzieć? W moim życiu wszystko idzie po mojej myśli, nie chcę wchodzić teraz w żaden konflikt. Nie chciałam mu odpisać. Nie chciałam nawet dać mu potwierdzenia, że mam dalej ten sam numer.

Zadzwoniłam do Justina.

-         Kochanie, zgubiłam się – powiedziałam zażenowana. Zaczął się śmiać.

-         Co widzisz dookoła siebie?

-         Um… - chodziłam w koło. – Jestem na korytarzu, widzę ciemne światła i mnóstwo złotych dekoracji. Oh i ogromne akwarium.

-         Dobrze, już idę.

-         Ok.

-         Kochanie, jestem głodny.

-         Justin, ty zawsze jesteś głodny – powiedziałam, a on zachichotał.

-         Ugotuj mi coś.

-         A co chcesz? – rozejrzałam się, czekając na niego.

-         Masz na myśli, że dla mnie ugotujesz?

-         Oczywiście, babe.

-         Zaskocz mnie, kochanie – poczułam ramię wokół mojej talii. – Znalazłem cię – pocałował mnie w szyję. Chwyciłam jego dłoń, a on poprowadził mnie na dół.

-         Nigdy nie przyzwyczaję się do tego miejsca. Ten dom jest taki duży.

-         Zostaniesz tu trochę, więc przyzwyczaisz się.

-         Jesteś tego pewien – uśmiechnęłam się.

-         Wierzę w nas – odwzajemnił uśmiech.

-         Nie sprawiaj, żebym płakała – spojrzałam na sufit.

-         Jesteś taka emocjonalna – Justin poprowadził mnie do kuchni. Zatrzymałam się przy lodówce.

-         Justin, nie mamy żadnego jedzenia – spojrzałam na niego.

-         Oh, no tak – wzruszył ramionami. – Zamówmy chińskie żarcie – usiadłam na ladzie i zaczęłam wymieniać moje ulubione chińskie restauracje.

Justin stanął pomiędzy moimi nogami i dźgnął mnie, żeby mi przeszkodzić. Uderzyłam go w rękę, próbując dokończyć, co mówiłam. Zrobił dzióbek, chcąc mnie pocałować. To było za słodkie, żeby go zignorować. Szybko dziobnęłam go w usta, żeby go zadowolić. Nagle mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na ekran i Justin też.

-         Czemu Orlando do ciebie dzwoni? – spytał.


*Supry – buty, które Justin nosił często na początku swojej kariery. 
___________________________________
Hej! :D
Rozdział może być słaby, bo nie miałam czasu nawet go przeczytać. I tak poświęciłam czas na tłumaczenie, zamiast Krzyżaków, hahaha
Napiszcie, czy Wam się spodobał rozdział, bo to bardzo motywuje. Może być krytyka, Wasz nick na tt, cokolwiek. 
Wstawiam nowe rozdziały w każdą niedzielę. 
Zapraszam do obserwowania na twitterze @BodyRockPL 

Jeśli wygodniej Ci czytać na wattpadzie to tu <LINK>.
Zapraszam na nowe tłumaczenie, które tłumaczę wraz z 6 innymi dziewczynami z twittera KLIK  
Do następnej! :D

PS: Postanowiłam, że szablonu nie zmieniam, bo i tak za ok. miesiąc kończę tłumaczenie tego ff!

9 komentarzy:

  1. Ri gubiąca się w domu Justina >>>>
    @opshxmmings

    OdpowiedzUsuń
  2. Bisty haha @luvuswag

    OdpowiedzUsuń
  3. Niejedna osoba zgubiłaby się w tym domu haha :)
    Było wszystko pięknie, ale widzę, że nadciągają kłopoty... tylko problem w tym, że nie pamiętam kim jest Orlando :/
    Uwielbiam twoje tłumaczenie :) x /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny :) czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny <3 @JuliaLyssowska

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjny <3 Ciekawe co ten Orlando chce. Nie mogę się doczekać nexta :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę żeby Orlando niczego między nimi nie zepsuł :/
    Ri gubiącą się w domu Justina >>>
    haha Też bym się pewnie zgubiła w jego domu :p
    Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału ❤
    @sweetheartjus

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaa mieszkają razem super!

    OdpowiedzUsuń
  9. o kurcze, mam nadzieję że Orlando niczego nie popsuje, nie teraz ..kiedy mieszkają razem i im się tak świetnie układa...
    rozdział super !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń