niedziela, 28 września 2014

41. Headphones.


Przeczytaj notkę na dole, proszę! 
____________________
Był straszny chaos , kiedy dotarliśmy na lotnisko. Ukrywanie się przed fanami, wyzwiska, groźby o śmierć i komplementy. Byłam zdezorientowana po chwili.

Wszyscy weszliśmy do samolotu. Zajęłam pierwsze lepsze miejsce, chcąc zrobić sobie drzemkę. Lot nie miał trwać długo do Manchester’u i nie chciałam wejść w kłótnię z Justinem. Założyłam słuchawki i zrelaksowałam się. Nagle ktoś mi przeszkodził, uderzając w ramię. Otworzyłam oczy i odruchowo chwyciłam się ramienia.

-         Cholera! – rzuciłam.

-         Jaki masz problem? – spytała Sammie.

-         Moja wina. Mam obolałe ramię.

-         Czemu?

-         Fanka czymś we mnie rzuciła. – założyłam słuchawki wokół szyi.

-         Chciałam tylko zobaczyć, co u ciebie. Pójdę już, wiem, że chcesz siedzieć koło Justina. – miała zrobić kolejny krok, ale ją powstrzymałam.

-         Nie, zostać.

-         Oki doki. Wszystko dobrze?

-         Nie wiem. – usiadłam wygodnie w moim fotelu.

-         Co masz na myśli?

-         Coś wyczuwam, ale nie gadajmy o moich problemach. – uśmiechnęłam się.

-         Oh nie. – Sammie westchnęła i spojrzała na sufit.

-         Więc Zaaaa… - zaczęłam się droczyć.

-         Taa? – udawała, że nie wiedziała o czym mówię.

-         Majtki?

-         Okej, spaliśmy razem! – burknęła. - Nie mogłaś się powstrzymać, huh?

-         Chciałam wiedzieć. – zaśmiała się. – Wyszłaś z planu, bo powiedziałaś, że byłaś głodna, nie napalona.

-         Byłam spragniona-

-         Zamknij się! – przerwałam jej. Sammie zakryła buzię rękoma i zaczęła się śmiać.



-         Jesteś taka niewinna.

-         Nie ma w tym niczego złego. – broniłam się.

-         Oczywiście, że nie. Trzymaj się tego tak długo, jak możesz, bo jak to zepsujesz to już koniec. – głosiła „kazanie”.

-         Kim jesteś, moją mamą? – przedrzeźniałam się.

-         Tylko przyjaciółką, próbującą wnieść trochę dobra. – uśmiechnęła się.

-         Dzięki. Więc jak było? – szepnęłam.

-         Dobrze. – Sammie wyszczerzyła zęby i oblizała usta.

-         Aw, cholera. Pewnie się uzależnisz.

-         NIEEEE! To się nigdy nie wydarzy. Chciałam się tylko dowiedzieć, jak to jest.

-         I teraz zamierzacie zachowywać się, jakbyście się nienawidzili?

-         Tak. Dalej go nienawidzę, jest dziwką.

-         Uprawiałaś z nim seks! To ma dla ciebie jakieś znaczenie?!

-         Ciekawska! – Sammie klasnęła.



Leżałam na ramieniu Sam i zaczęłam się śmiać.

-         Jesteś szalona, Sam Bam!

-         Wiem!

-         Jesteś moją ulubioną „białą” dziewczyną na całej planecie.

-         No ja myślę. – zaszczyciła się.



-         Mogę usiąść koło mojej dziewczyny? – drażliwy głos przerwał. Przestałyśmy się śmiać i odwróciłyśmy w stronę Justina.

-         Uh? – Sammie spojrzała na mnie.

-         Pewnie. – powiedziałam niskim głosem i założyłam z powrotem słuchawki.

Sammie znalazła sobie inne miejsce, a Justin usiadł na jej. Włączyłam „play” na moim telefonie, po czym Justin wcisnął „pause”. Ściągnęłam słuchawki.

-         Przepraszam za wcześniej. – przepraszał.

-         Nie musisz mnie przepraszać. Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, nie musimy. – powiedziałam i znowu włączyłam muzykę.

Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam puszyste chmury. Przełknęłam ślinę, kiedy zorientowałam się, że jesteśmy już „w powietrzu”. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na telefon. Justin po raz kolejny kliknął pauzę.

-         Mam dosyć dram. – zaczął.

-         Mów dalej. Nie jesteś jedyny, który dostaje groźby i rzucają w ciebie rzeczami. – włączyłam muzykę.

Nagle Justin chwycił mój telefon i go wyłączył.

-         Co to cholery?! – rzuciłam.

-         O co ci chodzi? Ludzie rzucali czymś w ciebie?! – podniósł się lekko na fotelu. Poczułam spojrzenia skierowane w moją stronę.

-         Uh, TAK! Nie widziałeś, jak ktoś rzucił coś we mnie, jak opuszczaliśmy hotel?! Oh tak, bo wybiegłeś z pokoju i mnie olałeś, zostawiając Za, żeby dotarł ze mną do samochodu. – rzuciłam. – Potem wrócił i mnie obronił. To mój chłopak powinien to robić, ale byłeś zajęty sobą, racja? – zabrałam mu telefon, zakładając słuchawki.

Czułam, jak Justin się na mnie gapił. Odjęło mu mowę. Spojrzałam za okno i poczułam, jak łza spływa po moim policzku.

-         Nie było cię wtedy. – szepnęłam.

-         Źle dzisiaj zrobiłem. Wiesz, że zrobię wszystko, żeby cię chronić. Nie byłem dzisiaj w najlepszym nastroju.

-         Nienawidzę tego. – zdjęłam słuchawki po raz setny dzisiaj. – Nienawidzę czuć się zawsze, jak ofiara, od kiedy to wszystko się zaczęło. Tak się właśnie czuję i nienawidzę tego. – kontynuowałam.

-         Nigdy nie powiedziałem, że będzie łatwo.

-         Nigdy się nie spodziewałam, że będzie aż tak trudno, a to dopiero początek. Jest coraz gorzej i nie wiem, czy jestem wystarczająco silna na to wszystko.

-         Nie zrywaj ze mną. – prosił. Zerknęłam na niego.

-         Nie zrywam. – mój głos był słaby. Chwyciłam jego dłoń.

-         Chcę, żeby nasz związek był udany. – spojrzał na nasze połączone palce.

-         Ja też. Muszę być silniejsza. – przyznałam. Justin delikatnie pocałował mnie w usta.

Jego delikatny dotyk zabrał całe napięcie i strach.

-         Jesteś jedną z najsilniejszych ludzi, jakich znam, babe.

-         Nie chwal mnie tak.

-         Mówię serio. – pogłaskał mój policzek. – Przechodzisz przez te wszystkie trudności codziennie i to cię nie zmienia. Nie wiem, jak to robisz.

-         Pewnie, że zmienia. Nie pokazuję tego, ale czasami to wygrywa. Jestem tylko człowiekiem.

-         Szkoda, że nie jestem tak silny, jak ty. – otarłam kolejną łzę. – Jesteś silniejsza, bo potrafisz to wyznać, jak cierpisz. – powiedział. Zachichotałam i potrząsnęłam głową.

-         To słabość. – odpowiedziałam.

Justin przybliżył się i znowu pocałował.

-         Przez ciebie jestem silna i słaba w tym samym czasie, Justin. – przyznałam.

-         Dopóki sprawiam, że się uśmiechasz, nie przeszkadza mi to. – uśmiechnął się. Pocałowałam go.

-         Nie miałam wyjścia. – powiedziałam naprzeciwko jego ust. Znowu je dziobnął. – Nigdy w życiu tyle nie płakałam. – zaśmiałam się żenująco.

-         Lepiej, żebyś ukazywała przy mnie jakieś emocje, niż żadne. – oplótł ramię wokół mnie.
Położyłam się na nim. Reszta lotu była spokojna. Było rozkosznie, ale dalej chciałam znać prawdę o telefonie. 

______________________________
Hej!
Rozdział dopiero dzisiaj, bo wczoraj nie dałam rady.  
Napiszcie, czy Wam się podoba rozdział, bo to bardzo motywuje. Może być krytyka, Wasz nick na tt, cokolwiek.
Będę wstawiała nowe rozdziały w każdą sobotę.
Do następnej! :D 

7 komentarzy:

  1. CZEKAM DO NASTĘPNEGO WEEKENDU 💞 JAK ZAWSZE SPISAŁAŚ SIE NA MEDAL KOCHANA, WIELKIE DZIĘKI!❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział edrfyguhdf
    Czekam z niecierpliwością na kolejny. Nadal jestem ciekawa o co chodzi z telefonem i mam nadzieję że niedługo się dowiem haha
    @Juuliaa99

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo jacy słodcy ❤️ mmm czuje ze niedługo znowu jakaś drama bedzie ❤️😂 świetny i czekam na kolejny kochanie ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne tłumaczenie dobrego tekstu :)
    A propos fabuły: oni są uroczy. Z niecierpliwością czekam na dalsze ich losy.
    @freeaffection (tfkwarofchange, przepraszam za niepoinformowanie o tej zmianie, wyleciało mi z głowy) ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jacy słodcy *.* już nie mogę się doczekać nexta! Kocham to <33

    OdpowiedzUsuń
  6. swietny rozdzial :) @impolishollg

    OdpowiedzUsuń